George Town

Wbrew zapewnieniom, że autobus zatrzymuje się w centrum George Town tak naprawdę zatrzymuje się na jakimś dworcu niby głównym z którego jest dość daleko. Trzeba wziąć albo taksę albo lokalny autobus do George Town. Autobus całkiem przyjemny, a kierowca informował każdego gdzie ma wysiąść. Jak już wysiedliśmy wzięliśmy się za szukanie hotelu. Nasz wybór padł na Tune hotel. Miasto może mnie nie rozwaliło jak gnój po polu za pierwszym spojrzeniem ale muszę przyznać, że coś w nim jest. Za to Karola tak pstrykała, że wykończyła baterie w aparatach. W nocy obudził nas alarm. Z początku wydawało mi się, że znów jestem na statku i że jest alarm i coś się dzieje ale po chwili zorientowałem się, że jesteśmy w hotelu. No to myślę trzęsienie ziemi może czy coś ale nic nie było czuć więc pewno pożar. Wyskoczyłem na korytarz jak inni zaspani goście, szykujemy kasę i paszporty do ewakuacji ale w głośnikach mówią, że to fałszywy alarm i nie wolno palić na terenie hotelu bo zaraz to czujki wykryją. Okazało się, że jakiś spec sobie pomimo zakazu zajarał i zrobił pobudkę po 2 w nocy całemu hotelowi.

Zdjęcia (59)

Komentarze (0)