Semengoh to nie sepilok. Tutaj orangutany nie siedzą w klatkach. Tutaj są wielkie i niebezpieczne. Charlie może zabić jak się zbliża trzeba uciekać. A i inne robią wrażenie. Można tu zobaczyć zdjęcia jak jeden z orangutanów pokiereszował pracownika. Tutaj nie ma gwarancji, że zobaczy się orangutany a na pewno nie Charciego. Trzeba mieć szczęście żeby zobaczyć tego największego samca w ośrodku. My pojechaliśmy dwa razy rano i po południu. Międzyczasie karmienia ośrodek zamykają. Rano był Charlie, po południu już go nie było były inne małpy. Rozmawiałem z jednym z pracowników i powiedział, że w sepiloku płaci się drogo za bilet więc trzeba mieć pewność że zobaczy się to za co się płaci i jest to komercyjny ośrodek. Nie chciał wprost powiedzieć, że w sepiloku jest wszystko pod scenariusz i więcej to ma z zarabiania kasy niż z rehabilitacją wspólnego. Wystarczy spojrzeć jak wyglądają orangutany tam a jak tu. Tutaj wstęp jest dużo tańszy więc jak nie będzie orangutanów można przeboleć. My widzieliśmy sporo za każdym razem. Problem, że ostatni autobus nam spierdzielił. Złapaliśmy okazję pół drogi a następnie innym autobusem.