Rano Eko zgarnal nas i pojechalismy do jego domu gdzie sprobowalismy kawy z jego plantacji. Pozniej pojechalismy w gory do jego rodzinnej wioski i zobaczyc jego plantacje kawy. Bylo fajnie, zwykla gorska wioska gdzie ludzie normalnie zyja nie ma turystow a mieszkancy tak na codzien nie nosza tradycyjnych strojow. Zjedlismy w wiosce pyszna zupe i wypilismy w rodzinnym domu Eka lokalna herbatke. Po drodze do wioski jechalismy granica tajlandzko birmanska wystarczy przejsc z drogi 2 kroki i jest sie w Birmie. Duzo w ogole w okolicy wojska i policji. Zjezdzajac z gory druga strona zatrzymal nas nawet patrol, zrobili zdjecia prawa jazdy, dokumentow samochodu i samego samochodu. Bylismy tez w Mae Sai najdalej wysunietym odcinku Tajlandii na polnoc przy granicy z Birma (nie lubie nazwy Mynmar wiec wole uzywac Birnma). Kasztany faktycznie sa tu zajebiste i tanie. Wieczorkiem poszlismy na bazarki i kramy z jedzeniem przy bazarku, tanio i smacznie, nie warto chodzic do knajpy. Za 50 batow mozna sie najesc.