Autobus mial byc o 18. Z gh tuk tukiem na dworzec, tam ciezko bylo sie dogadac nawet godzine na kalkulatorze pokazuja, ale powiedezieli ze 18.30 . czekamy i jeszcze niemiec, rusek i 2 tajki oni do chiang mai. Po 18.30 goraczkowe wolanie tuk tuka przez pania z okienka i wioza nas na inny dworzec. Tam z nikim kontaktu burdel na kolkach dobrze ze mamy te tajki, niby dostajemy bilety na autobus do huaxy a potem nie wiadomo. Tak czy siak nie jest to vip. Po dlugiej i meczacej drodze (diabelnie malo miejsca a przedemna chang jak sie porozkladal to masakra z miejscem, najlepsze ze swatla pogasili od razu zeby chyba spac a muzyka tak glosno ze masakra) docieramy do dworca w huaxy przed 6 rano i czekamy 2 godziny bez wiesci, a podobno ma ktos nas zgarnac. Zebym to wiedzial to tylko tu bym kupil bilet nawet lokalnym (ktorym i tak jechalismy) a z tad juz do chiang raia sa 2 autobusy 7.30 i 9.30 po 57000kipow. W koncu zajechal jakis cwaniak bez angielszczyzny i kazali do bjakiegos biura po drugiej stronie isc. Tam przyjechala jakas babka wagonikiem i zabrala nas do granicy. Z granicy do tajskiej przez most shuttelem 7000kipow od osoby. Na tajskiej stronie czekamy kolejne 3 godz bez specjalnych informacji. W koncu do chiang maia zapakowali ludzi do busa a nas majster zabral do miasta na pace i wysadzil w miescie zaplacil kolesiowi i kazal za nim isc, jak sie okazalo zaprowadzil nas do jakiegos malego lokalnego autobusu do chraia. Podczas jazdy jeszcze kase babka wolala za bilet i nie rozumiala ze kierowiec juz kase dostal.. Na szczescie znalazl sie koles co po angielsku zrozumial i sprawa siw wyjasnila. Jechalismy dobre 2,5 godz.