Nie jestem niestety orginalny i odkrywczy, jestem komercyjny bo pojechalem do wioski Baan Thong Luang by zobaczyc kobitki z 5 roznych plemion min, Akha i Karen (czyli tzw kobiety zyrafy). No ale Kolumbem czy Tasmanem to juz nie zostane, ba nawet odkrycia na miare Mouhota juz raczej nie dokonam wiec chyba moge byc komercyjny i jechac do takiej wioski. W zasadzie jest to tak naprawde skansen gdzie pokazane jest jak kiedys wygladaly domy i ubiory tradycyjne a przy okazji kobitki troche se zarobia sprzedajac rekodzielo i inne duperele. Niektorzy sie wielce oburzaja ze taka komercja ale w Polsce tez sa skanseny zeby zobaczyc dawne czasy wiec wg mnie to wyglada podobnie. Ok mozna bawic sie w wielkiego odkrywce i szukac normalnych wiosek nie dla turystow ale sorki w takiej wiosce bylem u mojego kolegi bo z Akha sie wywodzi i nikt tam faktycznie z turystow nie zaaglada ale ludzie tam zyja normalnie nie ma strojow nie ma jakis magicznych chatek na kurzej lapce, stroje zakladaja wtedy gdy jest np pogrzeb czy jakies duze swieto (moja babcia tez sie w zapaski ubiera np na borze cialo). Pozatym te stroje sa niezbyt wygodne a te czapy na glowe strasznie ciezkie. Mysle ze jak w jakiejs niby wiosce maja takie stroje na sobie to raczej na pewno przywoza tam turystow. No ale ktos moze miec szczescie i trafic na wioske nie tknieta reka bialego czlowieka. Nam sie wioska podobala. Wzielismy tuk tuka ktory nas tam zawiozl za 500batow w dwie strony i czekal bez szemrania tyle ile chcielismy byc. W wiosce jest fajna atmosfera tylko kobiety Karen troche jakby niezbyt zadowolone i usmiechaja sie prawie tylko do zdjecia. Reszta plemion zagaduje, zartuje, robi sobie z nami fotki, zaprasza do chat, dziadek z kuszy uczy strzelac, mozna posmakowac domowej roboty papierosow min z bambusa sa bardzo sympatyczni. Wiadomo jakas magiczna wiez i atmosfera sie miedzy nami nie wytworzy ale warto zobaczyc cos takiego. Na samym koncu wioski jest bardzo fajny katolicki kosciolek. Wstep do wioski 500batow za osobe.