Rano musielismy wymeldowac sie o 7 a recepcje otwieraja o 8 dziwne ale co zrobic, gosiu nie byl zadowolony ze musial wczesniej wstawac. Taksa na lotnisko (20rm) i do singapuru. A tam juz troche wiecej swietuja nowy chinski rok. Pierwszy raz widzialem w Azji tak natrzepanego goscia ze go prowadzic musieli bo nie stal na wlasnych nogach (indianiec zreszta), gaylang niezminnie przyjazdny i kolorowy ale hotel zmienilismy i okazalo sie ze calkiem fajny Min wah hotel 19 lorong 22 geylang, jakby cos polecam czysty mila obsluga, normalnie dwojka 65 dolkow singapurskich ale ze nowy rok i weekend to niestety 100, ale wifi szybkie jak cholera po laosie i birmie caly czas zaskakuje szybki internet i ze nie zrywa polaczenia. Pojechalismy do mariny bo tam impreza dla czangow ale wg nas bawic to sie nie potrafia no ale jak kto lubi. Do 2:30 jeszcze ostatnie przygotowania do australii zwlaszcza hotel ciezko jakis wybrac a nie ma jakis tanszych ghesthousow po lektorach w internecie to strach sie bac takie rzeczy wypisuja, co to na lotnisku jak to drogo i w ogole, poczekamy zobaczymy, problem tylko co delkarowac i czy wylapia bo i paralizator mam i swiety chlebek dla podroznych od mamusi poswiecony i nie chcialbym ich stracic a juz na pewno nie placic kary, tak samo z lekami bo na leki co sa na recepte trzeba miec recepte lub potwierdzenie od lekarza a mam kupe antybiotykow no i eutyroksu, poczekamy zobaczymy.