Nie chcialo nam sie jechac na wschod slonca ale chwile po 8 bylismy pod uluru. Obeszlismy go doola co zajelo nam 3 godziny swobodnym marszem ze zdjeciami. O 11 bylo juz goraco. Zalecaja by po 11 nie spacerowac. Z bliska uluru wyglada dziwnie i za cholere gdybym nie wiedzial to bym jej nie poznal. Generalnie robi wrazenie. Po spacerku pojechalismy na kamping cos zjesc i mala drzemka bo upal straszliwy nie mowiac juz o zedobylskich muchach ktore nie daja spokoju i jesli sie nie ma siatki to problema. Ok 15 zebralismy sie na kata tjuta ktore robia jeszcze wieksze wrazenie. Jakas laska chyba zaslabla bo ranger z nia siedzial i popijala cos z miseczki nie wygladala za dobrze. Dolina wiatrow byla zamknieta mozna dojsc tylko kalek tylko wawoz olgi byl do zwiedzania. Jakis robal mnie dziabnal choc go nie widzialem i po 3 minutach zrobilo mi sie slabo jak w tajlandii kiedy po wspinaczce przez gore na plaze w wodzie prawie zemdlalem byl to lekki udar z goraca. Dzis moze tez glowke przygrzalo ale troche sie wystraszylem bo bolalo po ugryzieniu i myslalem ze znow mam pecha jak na borneo a tu rozne gady zyja. Na szczescie po kilku minutach mi przeszlo wrocilem do auta i klima na maksa. Po powrocie szlismy na miecho z kangura. Troche gumiste.