Wybraliśmy się na wschód słońca i spotkaliśmy tam księdza Tomka wraz z miejscowym proboszczem. Razem odwiedziliśmy pępek świata i najwyższego moai przeniesionego z kamieniołomu. Miejscowy ksiądz opowiedział nam jak to w tym właśnie miejscu przestaje poprawnie działać każdy kompas i na udowodnienie swoich słów wyciągnął iphona zapuścił aplikację z kompasem i faktycznie po zbliżeniu do pępka coś dziwnegob działo się z kompasem. Jeszcze raz odwiedziliśmy plażę Anakena a wcześniej plażę Ovahe. O 14 lot do Santiago i papa. Generalnie wyspa robi duże wrażenie. Chcieliśmy być tu akurat na Wielkanoc ale zadecydowała prognoza pogody i okazało się, że słusznie bo pomimo, że nie był to już sezon mieliśmy piękną słoneczną pogodę i było bardzo ciepło. Niestety myślałem, że tych posągów jest więcej zwłaszcza stojących. W przewodnikach piszą, że jest ich tyle przy drodze, że starczy każdemu do końca życia, a tak naprawdę nie jest ich tak dużo a sporo leży poprzewracanych albo rozbitych. W zasadzie występujących w grupie jest raptem chyba 4 miejsca i kilka pojedynczych, reszta jest rozwalona. Muszę te przyzna, że wyspa jest i nie jest strasznie droga. Jedzenie i woda są drogie nawet w markecie. Paliwo i noclegi już są w przystępnych cenach. Biorąc pod uwagę lokalizację odizolowanie i sam aspekt kultowy tego miejsca nie jest aż tak drogo. Nawet bilet lotniczy nie jest strasznie drogi.