Jedziemy do Bangkoku wreszcie fajnym vipowskim autobusem, siedzimy u gory na pierwszych miejscach więc mamy ładny widok i podroż mija bardzo szybko i przyjemnie. Przeczytałem pół `spowiedzi heretyka` przy dźwiękach judas priest i oglądnąłem dwa horrorki. W Bangkoku byliśmy po 18 na jakimś magicznym dworcu. Taksiarze zaczeli z grubej rury bo pierwszy zawołał 800 batów czyli prawie tyle co zapłaciliśmy za autobus z chiang maia, następny chciał 500 później 400,300 jak już odchodziliśmy. Tylko tuk tuk zgodził sie za 250 co i tak uważam za drogo no ale trudno. Po drodze widzieliśmy pikietujących Tajów ale ruch nie był zablokowany.