ladujemy w christchurch i wypelniamy deklaracje, potem pare pytan i bez problemu i bez przeszukiwan ( ale piesek tez obwachiwal) przechodzimy do wyjscia. Z racji ze godz 5 rano wszyscy czekaja na swit. Dalismy ciala ze wczesniej nie rezerwowalismy campera bo teraz nic juz nie ma i trzeba wziac samochod, ktory jest dopiero od jutra. I tu zaczyna sie zaskoczenie bo maja na lotnisku darmo wifi. Zarezerwowalismy motel ( wszystko pozajmowane) wykorzystujac punkty z agody. Wspaniala sprawa ze i w australii i nz hotele i parki maja darmowe numery i mozna za darmo dzwonic. Okaza sie ze motel ma darmowy transport wiec zaoszczedzilismy bo shuttle z lotniska za 2 osoby nad 30$. A motel okazal sie najlepszym pokojem jakikiedykolwiek chyba mielismy. Czysciutki z aneksem kuchennym fajna lazienka w ktorej byla super farelka i wreszcie mozna sie bylo rozgrzac. Po krotkiej drzemce polismy piechota do centrum miasta. Przeszlismy przez park ktory jest raczej nijaki i w Polsce mamy lepsze i ladniejsze. Po miescie jezdzi bytwy tramwaj ktorym tez sie przejechalismy. Placi sie raz i jezdzi caly dzien. Miasto niestety po trzesienu ziemi dwa lata temu dalej nie jest odbudowane i generalnie panuje straszny syf. Pelno smieci gruzu i generalnie wszystko jest pozagradzane bramkami. Ale takze o oje domy to tu ludzie generalnie nie dbaja i totalny bajzel i wystko na byle jak.