Metro w Santiago w sobotę otwierają o 6:30. Jak zjawiliśmy się przy wejściu do stacji sant Lucia były wciąż egipskie ciemności i pełno ludzi czekających na otwarcie metra. Dojechaliśmy do stacji El heroes i już tam przy wyjściu z metra czekały autobusy na lotnisko więc wbiliśmy się idealnie i nie musieliśmy brać taksy, która kosztowałaby sporo. Na lotnisku byliśmy po 7 więc czas dobry bo odlot o 8:50. Odprawa, po ciaparicie i lecimy na wyspę wielkanocną czyli jedno z marzeń z dzieciństwa. Lecimy Lanem (pierwszy raz) i śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z najlepszych linii na świecie. Super obsługa, wygodne fotele, tyle miejsca na nogi między fotelami niemiałem nigdy w żadnym samolocie. Ekrany telewizorków jakością przypominają dobre tablety i ilość muzyki, filmów i gier też pozostawia inne linie w tyle. Jedzenie bardzo dobre no i pierwszy raz w ekonomicznej metalowe sztućce i szklanka oraz danie główne w porcelanie. Super. Lądujemy. Jeszcze na lotnisku dogadujemy się z jedną babką z zakwaterowania i bierzemy fajny nowy domek blisko kościoła i centrum. Za trzy dni płacimy 115000 peso. Bierzemy też u niej samochód po 30000peso dziennie. Jedziemy na praktycznie jedyną plażę na wyspie, przy okazji znajdują się na niej jedne z najczęściej fotografowanych moai w kapilindrach. Miejsce robi wrażenie także za sprawą pięknego lasku palmowego. Przejechaliśmy całą wyspę główną drogą i zatrzymaliśmy się w najciekawszym miejscu gdzie stoi w jednym rzędzie 15 maoi. Ceny w knajpach są kosmiczne, a w sklepach za bardzo nic nie ma, a jak się coś kupi to cholernie drogo. Jedna z najtańszych knajp i z dobrym jedzeniem znajduje się przy informacji turystycznej koło boiska.