Po śniadaniu już prawie wychodzimy z pokoju gdy dzwoni telefon, że z powodów atmosferycznych a mianowicie z powodu straszliwej mgły port jest zamknięty i o 10 nie wypłyniemy. Jak pogoda się poprawi to może o 15. Trochę panikujemy bo kupiliśmy na jutro bilety do Buenos. Idziemy zatem zwiedzać miasto i muzea. Wstępy tu do najtańszych nie należą bo od 60 do stu paru peso za wstęp. A trzeba tu powiedzieć, że muzea w Ushuaia są dość ubogie. Jak ktoś chce to na poczcie w informacji wbijają stempel w paszporcie. Idziemy jeszcze na Frankfurty i o 15 wypływamy małą łodzią o nazwie Tango. W załodze jest 2 gości i choć jeden w zasadzie nie zna angielskiego a drugi w miarę potrafi się dogadać są bardzo sympatyczni i stwarzają bardzo fajną atmosferę. Można także stanąć za sterami i poprowadzić łajbę. Po drodze oglądamy kormorany i lwy morskie. Trafiło się także 9 pingwinów. Na jednej z wysp wychodzimy na ląd i wchodzimy na wierzchołek by podziwiać piękno kanału Beagla. W drodze powrotnej dostajemy po kuflu piwa Beagle. Wycieczka należała do udanych i jeśli ktoś się decyduje na taką wycieczkę to śmiało polecam Tango. Sami zresztą czytaliśmy pozytywne opinie o nich kogoś z Polski. Wiemy, że jakiś czas temu była tu brygada z Polski. Podczas zdjęć przy latarni morskiej jeden z chłopaków z ekipy wyciągnął kapelusz z napisem Polska. Gdy wróciliśmy już się ściemniało więc poszliśmy na Frankfurty i do hotelu.