Rano o 7 byliśmy w biurze. Najpierw imię potem stolik potem do kasy i znowu do stolika i mamy bilety. Dość przydługa odprawa, tych kilku pasażerów czekało ponad 40 minut zanim weszliśmy. Na Princessie w tym czasie potrafiliśmy 1500 psażeró załadować na statek. W koloni zamieniłem trochę kasy ale niepotrzebnie bo można płacić peso, dolkami i euro. Miasteczko ciekawe, fotogeniczne i małe. Przejechaliśmy się autobusem city tour. Połaziliśmy po starym mieście i postanowiliśmy znaleźć knajpę gdzie mamy lunch. Myślałem że będzie to jakiś bufet czy coś a okazało się że są trzy dania do wyboru. Przystawka, danie główne i deser. Płaci się tylko z trunki. Wzieliśmy butelkę urugwajskiego wina i najedliśmy się na Maksa. Jedzonko bardzo dobre a i knajpa niezwykle sympatyczna. Do Buenos wróciliśmy wieczorem.