Rano pada , pakujemy się i jedziemy wybrzeżem w stronę Auckland.
Po drodze znów mijamy Kiwifruit country wiec się zatrzymujemy bo wtedy nie zrobiłem zdjęcia kiwi żółtego .
Wraz z przybywaniem kilometrów robi się coraz bardziej słonecznie i nawet można zaobserwować tęczę co jest dosyć częstym zjawiskiem w Nowej Zelandii.
Zatrzymujemy się na plaży na fotki i by zjeść kiwi .
Żółte kiwi jest jak dla mnie dużo smaczniejsze od zielonego, w smaku przypomina mi trochę gruszkę.
Do Auckland docieramy przed 15 zostawiamy rzeczy w hotelu i oddajemy auto .
Potem spędzamy wieczór w okolicy przystani portowej.
Znajdujemy niedrogą smażalnię owoców morza wiec zjadamy zajebiste rybki i wracamy do hotelu.
Wracając blisko hotelu zauważam kafejkę internetową.
Kafejkę i n t e r n e t o w ą. Kafejkę internetową, która znajduje się w mieście takim jak Auckland i prosperuje, siedzą tam ludzie i korzystają z neta.
Niesamowite, kraj utożsamiany u nas z dobrobytem i wspaniałym życiem a tu kafejka internetowa, którą u nas ostatnio widziałem kilka lat temu jak chyba w liceum jeszcze byłem.
Rozumiem, że w Birmie np. są kafejki czy ogólnie w Azji bo tam potrafią przesiedzieć tam i miesiąc w kafejce ale Nowa Zelandia?
Jednak jak sobie przypomnę jakie są kłopoty z netem w całej Australii i Nowej Zelandii, jaki drogi jest tu Internet i jaki słaby to jestem w stanie zrozumieć istnienie kafejek.
Jeśli chodzi o Internet to Australia i Nowa Zelandia to chyba jedyne miejsca na świecie gdzie trzeba płacić za internet w praktycznie wszystkich hotelach czy kempingach.