Zastanawialiśmy się co zrobić z tymi dwoma pełnymi dniami, czy jechać na wieloryby czy nie.
Decydujemy się jeden dzień spędzić na kąpieli w tej cudnej lagunie, a drugi dzień przeznaczyć na zwiedzenie wyspy przy pomocy samochodu.
Woda choć czysta i ma piękny kolor to nie jest jednak super ciepła.
O ile dobrze mi zegarek pokazuje ma coś koło 20 stopni może 21.
Ja w każdym bądź razie nie potrafię z marszu zanurzyć się w takiej wodzie.
Jednak jak już się zanurzysz to nie chcesz wyjść .
Do dyspozycji mamy kajaki wiec bierzemy je i płyniemy pod Sofitel zobaczyć z bliska domki na wodzie .
Myśleliśmy nawet by choć na jeden dzień sobie w takim spędzić czas na Polinezji ale jakoś szkoda kasy. Zależy od czasu kiedy się rezerwuje domek, czasem ceny powalają, ale można też znaleźć taki domek na wodzie za 2300-2800zł.
Akurat przed naszym wyjazdem ceny atrakcyjne nie były więc może jeszcze kiedyś się uda.
Jakby nie patrząc to tez mało nie płacimy bo jakieś 700 zeta za noc to nie w kij dmuchał ale całe życie o tej Polinezji marzę wiec więc wybrzydzał nie będę.
Dzień zleciał szybko. Pogoda super, woda wspaniała, czego chcieć więcej?
Z jednej strony szkoda, że w lagunie nie ma zbytnio ryb ani żadnej rafy koralowej ale za to jest jak w naturalnym basenie.
Domek mamy bardzo przytulny, szkoda tylko, że nie ma tu klimatyzacji bo trochę gorąco na dodatek w cholerę komarów.
Niedaleko jest jezioro więc pewnie dlatego jest ich tak dużo.
Żadnych chorób tu niby nie przenoszą choć jakiś czas temu była na Polinezji epidemia wirusa Zika.
Na komary jest tu pewien sposób. Mamy coś w rodzaju kadzidełka, które odstrasza komary i faktycznie to skutkuje.
Łazienkę mamy w domku choć na powietrzu i z dachem.
W odróżnieniu od Indonezji gdzie w takich łazienkach woda była zimna tu jest ciepła.
Zabiłem karalucha pod prysznicem.
I dwie wielkie osy czy co to tu lata .
Wszystko zżarł taki sympatyczny krab który żyje pod prysznicem w zagłębieniach kamieni.
Dziad jeden by łapał karaluchy, a nie czekał na gotowe.
Na tarasie mamy też gekony ale tez próżniaki też się do roboty nie biorą.
Na dodatek skrzeczą cały dzień i noc.
Z początku myślałem, że to jakiś nietoperz ale to raczej one drą te ryjki.
Jeden chociaż się zrehabilitował i pokazał akcję jak się łapie wielkie tłuste ćmy. Dobre polowanie.