Miała być podobna pogoda jak dnia wcześniejszego, no i jest więc się nie spieszymy ze śniadaniem.
Nasz błąd bo słońce wychodzi, przebija się przez chmury i widać niebieskie niebo.
Zbieramy się i jedziemy motorkiem na objazd.
Ładna pogoda jak na te prognozy.
Udaje się trochę Marae zobaczyć oraz zrekonstruowaną chatę spotkań i ogólnie okrążamy wyspę.
Huahine to tak naprawdę dwie wyspy połączone mostem, Huahine Iti oraz Huahine Nui.
Podczas odpływu dopiero łączą się w jedną wyspę.
Przejeżdżając przez centralna cześć wyspy przejeżdżamy przez wzniesienie 15% pochyłości. Pod górę motorek ledwo daje radę, a kopcimy jak na zjeździe starych ropniaków.
Po drodze zatrzymujemy się na obiad.
Kilka chwil po wyjeździe z knajpy zaczyna padać i trochę nas moczy, zakładamy płaszcze i lecimy dalej bo pada coraz mocniej.
W Fare już praktycznie przestaje padać. Wracamy do domku. Jadę jeszcze tylko zatankować i idziemy zobaczyć czy może jakiś wieloryb dziś się pojawi. Po jakimś czasie coś jest ale tylko przez chwilę i to by było na tyle.